poniedziałek, 12 października 2009

Fenomen Baracka Obamy

Na początek zamieszczę na tym blogu recenzje, które publikowałem tu i tam. Ukazywały się zarówno w sieci, jak i drukiem. Na nowości przyjdzie czas niebawem, jeszcze w tym tygodniu.


- Chciałbym mieć nareszcie inteligentnego prezydenta, więc popieram Obamę - tak swoje poparcie dla Baracka Obamy uzasadnia amerykański ekonomista, laureat Nagrody Nobla Edmund S. Phelps, w wywiadzie dla "Polityki". Te słowa świetnie pokazują, jak wielkie nadzieje pokładają Amerykanie w prezydenckiej kandydaturze tego czarnoskórego polityka. Ale kim tak naprawdę jest Barack Obama?

Barack Obama w wyścigu o fotel prezydenta USA pojawił się tak naprawdę znikąd. Czarnoskóry polityk ma przecież zaledwie czteroletnie doświadczenie w poważnej polityce, które zyskał zasiadając od 2004 roku w Senacie. Czym są 4 lata politycznej praktyki przy doświadczeniu Hillary Clinton, Johna McCaina czy Rudy'ego Giulianiego?

A jednak charyzma Obamy wzięła górę. Nawet "żelazna Hillary" musiała mu ustąpić, nie pomogła jej sława męża Billa. Giuliani również zginął w kampanii, nie udało mu się nawet włączyć do poważnego wyścigu o fotel prezydencki. Doświadczony, od lat obracający się w waszyngtońskiej polityce McCain równiez słabo wypada w rywalizacji z Obamą. Wiele wskazuje na to, że 4 listopada to właśnie Obama zostanie prezydentem USA. I będzie pierwszym czarnoskórym amerykańskim politykiem, któremu udała się ta sztuka.

Obama to postać fascynująca. Nawet doświadczeni i powściągliwi komentatorzy porównują go fo Johna Kennedy'ego. Jego program można zmieścić w haśle: "Yes, we can!". Dawno już żaden polityk w USA nie budził takiego poruszenia. Dawno już nie przyczynił się do powstania wręcz ruchu społecznego. A tak można opisać rzesze sympatyków Obamy, pomagających mu w kampanii.

Tak po prawdzie - w którym kraju świata nagle w walce o najważniejsze stanowisko mógłby się pojawić człowiek znikąd? Do tego niemal od razu porywający tłumy, i to nie falą brutalnego populizmu, lecz hasłami pozytywnego zwrotu i dającymi nadzieję. A Obama to potrafi.

Niemiecki dziennikarz Christoph von Marschall przybliża nieco tę tajemniczą, otoczoną aurą politycznej magii i nadziei, postać. W swojej świetnej książce "Barack Obama czarnoskóry Kennedy" opisuje dzieciństwo i młodość Obamy. Wskazuje, jak wielki wpływ na dzisiejszy - otwarty i doceniający rolę multilateralizmu - sposób postrzegania świata Obamy miało jego dzieciństwo. Czarnoskóry (a raczej Mulat) polityk jest synem białej Amerykanki i Kenijczyka. Wychowywał się i na Hawajach, i w Indonezji, i w USA.

Dzięki książce von Marschalla dostrzegamy, jak kształtował się światopogląd Obamy. Autor przybliża nam też zakręty życiorysu polityka. Przypomina lata jego pracy dla agencji pomocy społecznej w Chicago. Pokazuje nam też życie rodzinne Obamy i jego - niekiedy trudne - relacje z żoną. Ta opowieść pozwala nieco lepiej zrozumieć fenomen tego ciemnoskórego polityka.

Pozornie, Barack Obama powinien "zjeść" Johna McCaina i wygrać wybory w cuglach. Jednak gdy przyjrzeć się amerykańskim realiom, dostrzec można wiele komplikacji. Kluczowe pytanią brzmią tak: czy Amerykanie, gorąco łaknący zmiany polityki, zechcą wybrać na prezydenta czarnoskórego Obamę? Czy nie będzie to zbyt dużym obciążeniem? Amerykanów i tak czeka ból i płacz, wywołane skutkami kryzysu finansowego. Czy w takiej sytuacji zechcą postawić na CZARNEGO Obamę, który obiecuje radykalną zmianę? Czy też zachowawczo poprą McCaina, który też mówi o konieczności reform i przy tym jest BIAŁY?

Pewny zwycięstwa Obamy nie jest też sam von Marschall.

- Obywatele wcale nie zwrócili się w lewą stronę, lecz są rozczarowani Bushem, który zdradził ideę obiecanego konserwatywnego zwrotu. Wyborcy zarzucili tę prawicową ideologię, lecz na jej miejsce nie chcą żadnej lewicowej. Życzą sobie pragmatyzmu, politycznego umiarkowania i rozsądku - pisze autor.

Rodzi się więc pytanie: czy Obama będzie w stanie spełnić te oczekiwania?

A może, jak pisała Agnieszka Graff w ostatniej "Gazecie Świątecznej", Barack Obama podziała Amerykanom na poczucie dumy? Wiadomo, że Ameryka bardzo chce być uwazana za kraj postrasowy i pozwalający każdemu, kto chce - bez względu na kolor skóry i pochodzenie - wdrapać się wysoko na drabinie społecznego awansu. W USA pokutuje tez ideologiczna bujda, że czarnoskórzy są biedni i nękani przez choroby, bo nie chcą ciężko pracować i się rozwijać. Tymczasem Obamie się udało. Może zadziała tu swoista kaznodziejska moc Baracka Obamy i udręczeni Amerykanie poprą go, by samemu poczuć się lepiej?

Odpowiedź na te pytania poznamy 4 listopada.

Cristoph von Marschall, "Barack Obama czarnoskóry Kennedy", wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 2008, s. 205.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz