poniedziałek, 12 października 2009

Ta książka budzi z drzemki

„Dzieci Groznego” norweskiej dziennikarki Åsne Seierstad to książka, która nie pozwala spokojnie zasnąć. To także jeden z najlepszych reportaży literackich, jaki ukazał się w ostatnim czasie na polskim rynku. Autorce udało się bowiem uniknąć najpoważniejszych zagrożeń, czyhających na pisarza opisującego złamane życie narodu, a mianowicie: jak pisać, by nie strywializować problemu i nie wcielić się w rolę fałszywego sędziego? Tę umiejętność posiadał Ryszard Kapuściński. Åsne Seierstad jest jego godną uczennicą.

„Dzieci Groznego” to znakomity reportaż literacki. Norweska reporterka nie przedstawia w swej książce tylko suchych faktów. Przeciwnie, ona podaje je czytelnikowi na tacy, polane finezyjnym językowym sosem. Pisze niekiedy w sposób stonowany, niekiedy złośliwy, innym razem nieco rozgorączkowany.

Seierstad bywa również delikatna, bywa tajemnicza, ale przede wszystkim – jest imponująco konsekwentna. Norweżka umiejętnie prowadzi narrację i dozuje kolejne wątki reportażu tak, że dramaty, historie z pogranicza ludzkiego rozumienia, są dalekie od nieznośnego moralizowania. To ważne, bo pisząc o ogromie tragedii i bólu, który towarzyszy Czeczenom w codziennej egzystencji, łatwo wpaść albo w zbędny patos, albo w graniczący z cynizmem dziennikarski obiektywizm. Pisząc o zbrodniach rosyjskiej armii w tym kaukaskim kraju, nietrudno przyjąć postawę: „To barbarzyńcy i bydlęta, a nie ludzie”.

Seierstad w swojej książce opłynęła jednak tę rafę z daleka. Ona po prostu opisuje. Nie wartościuje. Nie powiela utartych kalek myślowych. Mówią jej bohaterowie i nie są to tylko czcze słowa. Bo „Dzieci Groznego” nie pozwalają przejść obojętnie wobec opisywanych przez autorkę historii, choć jednocześnie Seierstad stara się i niczego nie narzucać czytelnikow.

To także książka napisana nie tyle ręką autorki, nie tyle jej pasją. Ambicja i dziennikarska smykałka płyną z kart tej publikacji szerokimi strumieniami. Seierstad po raz pierwszy wyruszyła do Czeczenii, gdy miała zaledwie 24 lata. Mało tego, był to jej debiut w zagranicznej reporterskiej tułaczce, ale nie dała się zbyć rosyjskim sołdatom. Nie dała się zastraszyć już na starcie, gdy dostała „w prezencie” hełm, kamizelkę kuloodporną i ostrzeżenie, że to nie miejsce dla kobiety.

Dzięki jej odwadze czeczeńska tragedia, ale też dramat wielu rosyjskich rodzin, których synowie padli ofiarą tego konfliktu, zostały ukazane z innej perspektywy. Åsne Seierstad prezentuje również Czeczenię – państwo, które nawet rządzone przez swojego człowieka, Ramzana Kadyrowa, nie może spać spokojnie. Bo kadrowcy bywają tak samo brutalni, jak ich rosyjscy poprzednicy. Biją, torturują, zabijają. Kradną, korumpują, szantażują. A przecież są swoi. A mieli być tymi, o których Czeczeni marzyli przez tyle lat. Ale nimi nie są.

Norweska reporterka do portretu tego złamanego społeczeństwa dodaje jeszcze jeden obraz. Obraz ludzi, którzy dla władzy, pieniędzy i stanowisk zaprzedali się nowemu baćce. Którzy milczą, gdy ich rodacy próbują mówić o krzywdach, jakie wyrządzili im nowe władze. I gdy chcą opowiadać o prywatnych więzieniach Ramzana Kadyrowa, w których praktykowane są tortury tak okrutne, jak w rządzonym przez Saddama Hussajna Iraku. Wtedy do słowa dochodzą zbiry, które uprowadzają niepokornych z taką łatwością, jakby ściągali mleko z półki w sklepie. A wszyscy ci dobrzy, zaangażowani w budowę nowej Czeczenii ludzie, siedzą cicho jak myszy pod miotłą. Trzeba było odwagi Åsne Seierstad, by te przygnębiające fakty wypłynęły na powierzchnię publicznej dyskusji.

A wszystko to przy zupełnej obojętności mieszkańców państw Unii Europejskiej. Dla ilu z nich Czeczenia zniknęła ze sfery codziennych (i rytualnych) zmartwień, bo nie grasują tam już Rosjanie, a ludzie rządzą się sami rękami „swoich”? Ilu z nich poddało się syndromowi „filmu katastroficznego”, o którym niemiecki filozof Peter Sloterdiijk mówi: Teatr czy kino są w nas, ludziach Zachodu, zakorzenione tak głęboko, że wydaje się nam, iż oglądamy film katastroficzny. I, że dopóki siedzimy tylko na widowni, to wcale nie jest tak źle?

Jeśli Sloderdijk ma rację, w takim razie Åsne Seierstad swoją książką wyłączyła prąd z telewizora i przerwała wygodny seans.

Åsne Seierstad, Dzieci Groznego , Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz