poniedziałek, 12 października 2009

Literacki efekt Lucyfera


Jak rodzi się przemoc? Jak szczytna nawet ideologia może przerodzić się w krwiożerczą hydrę? Jak natchniony ideałami człowiek może przejść życiowy Rubikon, porzucając spokojne życie na rzecz walki o cele, które nie do końca akceptuje? Na te fundamentalne pytania odpowiada szwedzki pisarz, Steve Sem Sandberg w swojej fabularyzowanej biografii niemieckiej dziennikarki i bojowniczki RAF, Ulriki Meinhof.

Inteligentna. Wrażliwa. Dobra i kochają matka dwójki dzieci. Niespełniona żona. Pozornie porządna niemiecka mieszczanka, a w głębi natchniona lewicowymi ideałami i pełna wiary w lepszy, bardziej sprawiedliwy świat aktywistka. Gorzkniejąca, gdy obserwowała syte, zadowolone z siebie i udające, że nie pamięta o swojej nazistowskiej przeszłości niemieckie społeczeństwo. Taka była Ulrike Meinhof. Młoda niemiecka dziennikarka stawiała kolejne kroki w karierze i zanosiło się, że na stałe wejdzie do ścisłej czołówki mediów w Niemczech.

Na drodze Meinhof stanął jednak RAF. Wtedy nad jej życiem zawisł duch Maxa Webera. Niemiecki socjolog napisał niegdyś, że dziennikarstwo to szczególna forma zaangażowania politycznego. Meinhof swoim życiowym wyborem potwierdziła tezę Webera. Odstawiła pióro (albo raczej zaprzęgła je do arsenału swojej rewolucyjnej walki) i weszła na drogę zbrojnej walki z Systemem. Pełna romantyzmu i ideałów Meinhof stopniowo dawała się wciągnąć w ten ruch, który w latach 70.przez długi czas postawił na głowie całe niemieckie państwo. Zamachy, zabójstwa, konspiracja, ucieczki – partyzanckie życie stało się codziennością Meinhof, która – mimo wątpliwości – nie zeszła z tej drogi do momentu, gdy została aresztowana. Więzienna izolacja odbiła się mocno na psychice Ulrike Meinhof, która znękana popełniła samobójstwo.

Książkę Semberga można nazwać literackim odpowiednikiem dzieła słynnego psychologa z USA, Philipa Zimbardo. Uczony w „Efekcie Lucyfera” opisał, jak – po stworzeniu odpowiednich warunków i relacji między katem a ofiarą – w człowieku może narodzić się zło. Szwedzki pisarz w „Teresie” odtwarza podobny mechanizm. Pokazuje, jak nawet szczytna ideologia potrafi wyrodzić się we własne przeciwieństwo i stać się tylko marną karykaturą. Jak piękne ideały mogą uwieść człowieka i pchnąć go w ramiona przemocy, którą szybko staje się celem samym w sobie, po drodze niszcząc marzenia, w które się wierzyło. „Teresa” to wreszcie świetny opis grupowej psychologii, rozdziału ról na liderów i kozły ofiarne. Takim kozłem stała się Meinhof, ciągle przepełniona wątpliwościami i zagubiona w swoim nowym, rewolucyjnym życiu.

- Czy dziś studenci są w stanie zdobyć się na bunt przeciwko systemowi, na wzór pokolenia ’68? – pytają uczeni. Zdecydowana większość z nich odpowiada, że nie. Młodzi przecież są konsumentami i nie będą podcinać gałęzi, na której siedzą. System też potrafi sprowadzić każdy odruch buntu i niezgody do zwykłego estetycznego gestu sprzeciwu, za którym nie idzie żadna treść. Owszem, czasem ponarzekają, że system ich dusi, że kredyty, że marne szanse na ułożenie sobie życia, że oferuje im się tylko śmieciowe prace... Na ględzeniu jednak tylko się kończy. Co bardziej zapalczywi lądują w grupach anarchistów, walczących ze sprzedajnymi politykami i wyzyskującym systemem za pomocą kamieni i koktajli Mołotowa. Ogół zaś stopniowo gorzknieje, nasiąka konformizmem, a swój sprzeciw wobec świata, który im nie sprzyja, wyraża tylko w myślach lub okazjonalnych rozmowach.

Książka Sandberga pokazuje, że można walczyć o lepszy świat, idąc na przekór obowiązującej poprawności politycznej i norm racjonalnego postępowania, które narzucają zazwyczaj silni, syci i zadowoleni, trzymający lejce władzy. Autor, posługując się życiorysem Meinhof, pokazuje, że można wyjść poza opłotki buntu duchowego i wejść na drogę autentycznego sprzeciwu, nie uciekając się do przemocy.

„Teresa” udziela pouczającej lekcji. Autor przypomina nam, że można zmieniać świat w sposób, jaki sugerował w „Płomieniach” Stanisław Brzozowski – wolną wolą, bo przecież cała nasza rzeczywistość jest wytworem ludzkiej myśli i woli. I nie trzeba robić tego za pomocą kija czy nawet kałasznikowa. Wystarczy chęć, refleksja, wolna wola i determinacja. Naboje i pistolety mogą zostać w szafie.

Steve-Sem Sandberg, „Teresa”, wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz