poniedziałek, 12 października 2009

Fascynująca wędrówka po Azji


Azja to kontynent dla wielu mieszkańców Zachodu fascynujący. Jawi się jako kraina, gdzie niebywały miejscami rozwój i dostatek krzyżują się z tajemniczą duchowością i mistycyzmem, rządzącymi się nie zawsze zrozumiałymi wartościami.

Dla przeciętnego Europejczyka czy Amerykanina, żyjącego w społeczeństwach zlaicyzowanych i przesiąkniętych do szpiku techniką, taki świat musi być fascynujący. Teraz dodatkowo ta fascynacja miesza się z lękiem. Eksperci od dawna przewidują, że Azja w przyszłości stanie się centrum świata. Niektóre kraje azjatyckie mają zaś z Zachodem niewyrównane rachunki. Choćby w Chinach resentyment za XIX-wieczne wojny opiumowe jest nadal spory i nie wiadomo, czy dawne demony nie wypłyną, gdy Państwo Środka będzie odgrywało na arenie międzynarodowej większą rolę. A to tylko jeden z przykładów. Nie wiadomo też, jak azjatyckie wartości, które coraz częściej będą oddziaływały na kulturę zachodnią, przyczynią się do zmiany społeczeństw zachodnich.

Niektórzy próbowali świat ten zgłębić, zrozumieć jego tajemnice i opisać. Rzadko jednak próby te przynosiły powodzenie. Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem” wspominał swoją pierwszą podróż do Chin. Opowiadał, o tym, jak bardzo był sfrustrowany, żyjąc w kraju, którego język pozostawał poza zasięgiem poznania. Reporter wspominał, jak bardzo starał się zrozumieć Chińczyków i ich życie, ale odbijał się od językowej ściany i wracał do Polski z niczym. Gdy więc czytelnikowi wpadnie do ręki książka, której autorowi uda się przeniknąć nieco głębiej w azjatycki świat, od razu cieszy się ona sporym rozgłosem. Francuski pisarz Guy Sorman zebrał świetne recenzje za „Rok koguta”, w którym brawurowo obnażał słabości chińskiego reżimu oraz przeżarte korupcją i głębokimi nierównościami majątkowymi społeczeństwo. Tezy stawiane przez niego w książce, oparte na badaniach i podróży do Chin, zupełnie kontrastowały z obiegowym wizerunkiem Państwa Środka jako tygrysa szykującego się do skoku na światowe rynki.

Teraz na polskim rynku ukazuje się znakomita pozycja o Azji. Reporter z Włoch, Tiziano Terzani, prezentuje w niej reportaże z Azji, pisane przez ponad 30 lat. Terzani poznał kontynent azjatycki niemal na wskroś. Był w Chinach, Japonii czy obu Koreach. Przemierzył Indie i Pakistan, dotarł do Laosu czy Kambodży. Efekt tych wędrówek jest fascynujący. Tiziano Terzani stworzył niesamowity portret azjatyckiej kultury, mentalności i aspiracji. Przed jego zmysłem obserwacji i talentem opisywania rzeczywistości nie umknął żaden element azjatyckiej specyfiki. Dzięki temu niektóre z zamieszczonych w tomie reportaży imponują przenikliwością.

Weźmy dla przykładu teksty Terzaniego o Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni cieszy się na Zachodzie wizerunkiem państwa zamożnego i bardzo rozwiniętego. Tymczasem Terzani odkrywa przed czytelnikiem niebezpieczne meandry japońskiej mentalności. Opisuje karność i oddanie Japończyka wspólnocie. Przypomina o japońskim nacjonalizmie, którego zły duch cały czas unosi się nad krajem. Dla Terzaniego Japonia jest krajem niemal socjalistycznym, w którym obywatele mają głęboko zakodowane posłuszeństwo wobec władzy, a pracę uważają za najważniejszy cel w życiu jednostki. Europejczyk, czytając taki tekst, musi być zszokowany. Terzani zaś w tym reporterskim tomie szokuje tak wiele razy.

Włoch ma również dar pisania fascynująco zarówno o Sprawach, jak i o sprawach. Jego opisy losów uchodźców z Kambodży czy Wietnamu poruszą serca nawet najbardziej zatwardziałych cyników. Jednocześnie Terzani potrafi uchwycić tak z pozoru nieistotną rzecz, jak… zamiłowanie Japończyków do czystych toalet! Mało który reporter potrafi poruszać się płynnie po terenach tak wielkich tragedii, jak i po małych sprawach codziennych.

Niektóre z opublikowanych w książce tekstów potrafią chwycić czytelnika za gardło. Reportaż z Hiroszimy, która kilkadziesiąt lat po wojnie zapomina o tragedii z II Wojny Światowej, gdy została zrównana z ziemią przez amerykańską bombę atomową, urzeka wrażliwością. Podobnie jak tekst o cesarzu Japonii, Hirohito, który urodził się jako bóstwo, a zmarł jako obywatel. Napisany z wielkim taktem i namysłem, skłania do refleksji o dramatycznych konsekwencjach wyborów, do których władcy zmuszani są niekiedy przez dziejową konieczność.

Nie przystoi aż tak pieścić autora za napisaną książkę. Dodajmy więc trochę dziegciu. Otóż, „W Azji” jest książką nieco zbyt długą. Tom ten liczy sobie ponad 500 stron, przez co wiele z poruszających tekstów, inspirujących odkryć i błyskotliwych uwag autora może czytelnikowi umknąć w natłoku wiedzy. Wydaje się, że nieco bardziej skondensowana dawka wiedzy o Azji byłaby dla czytelnika przydatniejsza. Szkoda też, że Terzani unika przeważnie zdecydowanych sądów. Najnowsza historia Azji to bowiem zapis starć wielkich mocarstw, których ofiarami padały małe kraje, jak Kambodża czy Wietnam. Szkoda, że autor opisując losy ofiar tych wojen czasem zdaje się zapominać o ich przyczynach i wskazywaniu winnych.

Te zarzuty nie zmieniają jednak faktu, że „W Azji” powinna wejść na stałe do kanonu klasycznych tekstów reporterskich. Zmysł obserwacji, znakomite pióro, lekkość frazy, odwaga i bycie „we właściwym miejscu o właściwym czasie” – tym powinien się cechować dobry reporter. Tiziano Terzani te wszystkie talenty posiada, czego „W Azji” jest znakomitym dowodem.

Tiziano Terzani, W Azji, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz