niedziela, 9 grudnia 2012

Rewolucja społecznościowa, internetowa, rewolucja kliknięcia myszką


Michał Sadowski jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci branży internetowej w Polsce. Ba, dzięki hitowi "Internety robię" w mojej ocenie stał się wręcz twarzą polskiego biznesu www i okolic. Gdy ktoś tak mocno zakorzeniony w sieci pisze książkę o fenomenie mediów społecznościowych, warto ten głos potraktować poważnie. 

Wydana w tych dniach książka Michała Sadowskiego nosi tytuł "Rewolucja social media". I samo to wskazuje, czego możemy się spodziewać w tej pracy. Autor od kilku lat prowadzi dobrze prosperującą firmę Brand24, zajmującą się wszechstronnym monitoringiem sieci m.in. na potrzeby firm i marek. I codziennie widzi, jak media społecznościowe (a także, co dla mnie wydaje się tu kluczowe, ich swoista migracja do kieszeni każdego z nas, czyli do smartfonów i tabletów) modelują od nowa relacje na linii klient - firma/instytucja.

Nasze czasy to już nie epoka, gdy złożenie reklamacji czy zdobycie szczegółowej informacji o jakości danego produktu było jak droga po pustyni. Dziś każdą markę klienci mogą "sprasować" tak, jak na początku lat 90. poprzedniego stulecia George Soros "sprasował" funta brytyjskiego. Za sprawą mediów społecznościowym, powiedzenie "Klient nasz Pan" nabrało zupełnie nowego wymiaru. Pan doli i niedoli firmy lub marki, kapryśny Pan, chciałoby się dodać. Kto tego nie zrozumie, będzie miał problem, by poradzić sobie we współczesnym biznesie czy handlu.

Ta wiedza to już truizm, tyle, że nie każdy wie, gdzie szukać przydatnych porad. I tutaj pomoże m.in. właśnie książka Michała Sadowskiego. Jak monitorować (bo wiemy, że pytania "Po co" zadawać dziś nie ma sensu) wizerunek marki w internecie? Co robić, by social media nie było tylko wizerunkową podpórką firmy, ale pomagały generować przychody? Jak obsługiwać klienta online, nie narażając się na lincz, który - moim zdaniem - w social media wisi nieustannie nad każdym content czy community managerem jak niewidzialny topór? Jak planować aktywność w sieci oraz w social media, by w ten sposób generować sprzedaż, a nie sprowadzić ją do - odwołajmy się do klasyka branży - "pieprznięcia sobie fejsa"?

O tym wszystkim mówi "Rewolucja social media". Jako uważny obserwator nowinek technologicznych, nałogowy użytkownik mediów społecznościowych, ale też codzienny praktyk zachęcam, by sięgnąć po tę lekturę. Żeby być na czasie, zrozumieć procesy zachodzące za sprawą social media, a przede wszystkim po to, by dostrzec, że komunikacja w internecie musi być komunikacją wysokiej jakości, a nie bełkotem opartym na pomyśle: "Są tam wszyscy, bądźmy i my, chociaż nie bardzo wiemy, po co i jak".

Kilka słów o książce Michała Sadowskiego znajdziecie np. w portalu Natemat.pl. Gdy dotrze do mnie przesyłka z tą książką, również na swoim blogu napiszę jej recenzję.

Michał Sadowski, "Rewolucja social media", Wydawnictwo Helion. Gliwice 2012. 
A na koniec kawałek wspomniany przeze mnie w leadzie notki, który swego czasu rozsadził moją tablicę na Facebooku (idę o zakład, że na Waszych wallach też się przewinął). Dobrej zabawy.

czwartek, 6 grudnia 2012

O Kozanowie - miejscu, z którym zawsze będę zżyty najmocniej, jak tylko się da

fot. Julo/Wikipedia.pl.

Polityka, literatura, sport, nowe technologie, social media, internet... Długo mógłbym wymieniać swoje pasje.  Ale jedna z nich towarzyszy mi każdego dnia, gdy tylko oczy ze snu otworzę :) To wrocławskie osiedle Kozanów, na którym się wychowałem i na które - po kilkuletniej przerwie, nazwijmy ją matrymonialną - wróciłem. Jak wiadomo, to, co raz trafi do internetu, już z niej nie zniknie. Co bardzo mnie cieszy, bo mam w dorobku tekst o Kozanowie, w którym oddaję mu zasłużone wyrazy uznania. 

Pierwotnie tekst ukazał się w tuWrocław.com

"Kozanów z pozoru nie różni się od podobnych blokowisk, które można spotkać w Poznaniu, Warszawie, Szczecinie czy Krakowie. Ot, kolejne osiedle naszpikowane mniejszymi lub większymi blokami mieszkalnymi. A jeśli nawet czymś się wyróżnia, to opowieścią o wielkiej wodzie, która na zawsze wpisała się w kozanowską historię. Każdy wrocławianin wie, o co chodzi.

To właśnie Kozanów podczas powodzi w 1997 r. stał się wielkim jeziorem, zalanym z dwóch stron przez Odrę i Ślęzę. A zdjęcia zatopionego prawie w całości osiedla prezentowały nawet stacje telewizyjne w USA. Powódź dotknęła Kozanów także w 2010 r., ale na nieporównywalnie mniejszą skalę, choć i wtedy nie obyło się bez dramatycznych scen, co autor tekstu pamięta doskonale. Ale nie tylko powodzie czynią to osiedle innym niż wszystkie. Podkreślę jednak, że to moja osobista opinia, jako długoletniego mieszkańca Kozanowa i lokalnego patrioty. A jak mawiają, de gustibus non est disputandum. 


By przekonać się o uroku tego wrocławskiego osiedla, wystarczy jeden dłuższy spacer po jego zakątkach. Kozanów robi wrażenie już od pierwszego spojrzenia."

Cały tekst znajdziecie na łamach portalu tuWroclaw.com, z którym mam przyjemność współpracować od kilku lat. Zapraszam. 

niedziela, 2 grudnia 2012

"To nie jest dziennik" - nowa książka prof. Zygmunta Baumana

Prof. Zygmunta Baumana darzę dużym szacunkiem. Jeszcze jako nierozumny i niedoświadczony młokos przeczytałem wywiad z profesorem, który przeprowadził  Jacek Żakowski dla "Niezbędnika Inteligenta" tygodnika "Polityka". Pamiętam, że lektura tej rozmowy była dla mnie jak intelektualny kopniak. 

Chciałem zanurzyć się w książkach, by na starość być choć w małej części być tak mądrym człowiekiem, jak prof. Bauman. Zachęcony, odkrywałem kolejne jego książki, m.in. "Globalizację", "Razem osobno", "Płynne życie", "Płynną nowoczesność", "Życie na przemiał"... Każda z nich miała na mnie wpływ formacyjny. To, co uważam dziś za słuszne i konieczne, gdy mowa o kształtowaniu polityki, debaty publicznej czy wspólnoty społecznej, to, jakie ideały wyznaję - urosło właśnie na glebie przygotowanej przez książki i eseje prof. Zygmunta Baumana.

Jako wdzięczny czytelnik Profesora i jego intelektualny wychowanek, z przyjemnością sięgnę po "To nie jest dziennik". To książka, którą wybitny socjolog stworzył z zapisków będących formą autoterapii po stracie żony, Janiny. Wydawca reklamuje tę pracę jako chwilami wręcz intymną, ale - jak to u prof. Baumana zwykle bywa - nie pozbawioną przenikliwego nicowania współczesności, naszej konsumenckiej, interpersonalnej czy medialnej rzeczywistości.

Życiorys prof. Zygmunta Baumana to jednocześnie kronika przeklętego XX w. Wojna, zaangażowanie w komunistyczną władzę w Polsce i służba w wywiadzie, mała stabilizacja, kariera naukowa jako forma emigracji wewnętrznej, rok 1968 i przymusowy wyjazd z kraju, życie na emigracji... Coraz mniej jest takich ludzi. I to kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po książkę "To nie jest dziennik". Bo taka lektura - zawierająca połączenie głębokiej erudycji, wiedzy i ogromnego, nieraz bolesnego doświadczenia życiowego - dla czytelnika na pewno będzie wyzwaniem, ale może być też źródłem inspiracji do tego, by odkryć coś w jego własnej rzeczywistości.

Na koniec dodam, że książka ta jest w sprzedaży od 21 listopada br. Zatem: do księgarń!

Zygmunt Bauman, "To nie jest dziennik", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012.