niedziela, 26 czerwca 2016

Jacek Hugo-Bader, "Skucha"

fot. Wydawnictwo Czarne.
Jacek Hugo-Bader to reporter, wobec książek którego nie sposób przejść obojętnie. Jednych doprowadza do szewskiej pasji swoimi pisarskimi manierami, drugich zachwyca ostrością spojrzenia na sprawy, które porusza w swoich książkach. W książce “Skucha”, reporter stanął na wysokości zadania, tworząc reportaż - kalejdoskop nie tylko ludzkich losów, ale też losów Polski po 1989 r.

Skucha - to ładne, ale nieco zapomniane już słowo. Co oznacza? Jak podaje słownik języka PWN, skucha to “w zabawach dziecięcych: pomyłka, potknięcie powodujące utratę punktów lub dopuszczenie przeciwnika do gry. I chyba nie ma lepszego, które oddawałoby sens opowieści snutej przez Hugo-Badera w książce.

Autor nosił ją w głowie (i czynił też konkretne przymiarki, których jednak nie zdołał przekuć na konkrety) przez kilkanaście lat. To opowieść o ludziach Międzyzakładowego Komitetu Koordynacyjnego NSZZ Solidarność, zaangażowanych w opozycję demokratyczną także za sprawą wydawania podziemnego tygodnika “Wola”. To postaci, które z PRL-em walczyły w latach 80., a więc w czasie największego mroku, gdy opozycja demokratyczna miała przetrącony kręgosłup po stanie wojennym, a wielu jej ludzi wykruszyło się z walki. W książce Hugo-Badera znajdziemy zapis życiowych podróży postaci znanych, jak np. dzisiejszego europosła, a wcześniej m.in. ministra w rządzie Donalda Tuska, dawnego prominentnego polityka Porozumienia Centrum Macieja Zalewskiego, Ewy (wcześniej Marka) Hołuszko, ale też osób mniej znanych opinii publicznej, m.in. Marka Latosa oraz Izy Gocman.

Nazwać tę książkę historyczną byłoby niegodnym uproszczeniem. Powiedzieć o niej, że to zapis blisko 30 lat wolnej Polski, byłoby również co najwyżej słabą próbą opisu. O czym jest więc “Skucha”? Chciałoby się napisać, że o życiu, po prostu.

Mamy w tej książce ludzi, którzy walczyli z komuną, a potem im się w życiu powiodło i dotarli na szczyty. Mamy w tej książce portrety osób, które walczyły z komuną, a potem dostały od życia po tyłku i skończyły w nieogrzewanej ziemiance. Hugo-Bader nikogo w swojej książce nie oszczędza, nie zasłania i nie kryje. Nic więc dziwnego, że niektóre (nie wiadomo dokładnie, które) postaci opisane w “Skusze” starały się zablokować wydanie tej książki za pomocą środków prawnych. Bo opowieści Hugo-Badera są jak podmuch wiatru, który nagle i bez ostrzeżenia zrywa człowiekowi czapkę i szalik z głowy, gdy stoi w środku zimowej zawieruchy na szczycie góry.

Mamy w tym reportażu opowieść o słabościach charakteru, o chlaniu gorzały, o zdradzaniu żon i mężów, o bójkach wywołanych złamanych sercem. Jest w tej książce opowieść, w której Hugo-Baderowi jedna z postaci zwierza się, siedząc z workiem dożylnie podawanej chemii. Mamy wreszcie w tym reportażu historie ludzi - wydawało się - dzielnych i niezłomnych, których już w III RP złamały kariera, wpływy i pieniądze, prowadząc ich z ważnych gabinetów i wygodnych foteli na twardą więzienną pryczę. Celowo nie podaję przy tym, czyje konkretnie są wskazane wyżej wątki z życiorysów opisanych przez Hugo-Badera. To już zadanie czytelnika, aby przedrzeć się przez ten biograficzny labirynt, który w “Skusze” z takim mozołem opisał reporter, urabiając się przy tym po łokcie w bagnie smutku, frustracji, chorób i niemocy.

Dla wielu osób III RP (lub po prostu Polska po Okrągłym Stole) jest bękartem, dzieckiem z nieprawego łoża, państwem niemalże wrogim, przez okupanta stworzonym. Dzisiaj politycy reprezentujących skrzywdzonych przez Polskę stoją na szczycie państwowej władzy, żywiąc się tym resentymentem, cynicznie go podsycając. To zresztą zdarzenie bez precedensu, gdy prezydent wolnego kraju, w którym wygrał demokratyczne wybory, mówi bez zawahania, że on za III RP się wstydzi. To jednak tylko (a może aż?) polityk, dla którego cynizm jest narzędziem pracy. Jacek Hugo-Bader w “Skusze” idzie śladem tego resentymentu, kreśląc mapę jego drogi do sukcesu za pomocą życiorysów swoich bohaterów.

Są w książce biografie ludzi, którzy bili się z komuną i wygrali, ale nie potrafili przestać się bić także w wolnej Polsce i przegrali. Są tacy, którym walka z PRL-em zabrała resztę życia, w tym miłość, pieniądze i poczucie bezpieczeństwa. Są tacy, których wolna Polska skrzywdziła: opieszałością sądów, niesprawiedliwymi wyrokami, ignorowaniem ich wcześniejszego bohaterstwa, zwykłym brakiem zrozumienia...

To duża zaleta książki Jacka Hugo-Badera. Pokazuje on bowiem, że III RP to nie tylko zgoda i bezpieczeństwo, nowe autostrady, stadiony i aquaparki, rosnące słupki PKB i zielona wyspa. To też kraj, w którym nawet bohaterowie walki o wolność zostali przez to państwo porzuceni na aucie. W tym kontekście, “Skucha” to dobre źródło wiedzy o tym, co uwiera polską duszę - lepsze niż różne prawicowe media, w których często używa się najgorszych kłamstw, by zohydzić kraj w całości.

Bywa w tej książce Hugo-Bader nieznośny, bywa nadmiernie widoczny, bywa, że jego ego zagłusza głos bohaterów, choć to oni powinni być na pierwszym planie. Takie zarzuty to zresztą dla tego autora żadna nowość, bo już po jego poprzedniej książce (o tragicznej wyprawie na Broad Peak) oberwał za nie - i to zasłużenie. Ale to nadaje książce autentyzmu, bo widać, że życiorysy postaci opisanych w książce są autorowi szczerze bliskie. On też walczył z PRL-em, on też - przy odrobinie pecha - mógł być tym, którym życie po 1989 r. dopisało debet do życiowego rachunku. Jemu jednak się udało, pomóc starym koleżankom i kolegom nie może, poza oddaniem im głosu i daniem do myślenia tym, którzy dzisiaj Polskę meblują. “Skucha” to mocna, soczysta, wielowymiarowa książka. To nie tylko reportaż, ale przede wszystkim opowieść o nagim życiu, w którym pewne jest tylko to, że los zwycięstwa i porażki rozdaje na ślepo.

Jacek Hugo-Bader, “Skucha”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz