sobota, 17 września 2011

George Friedman, "Następne 100 lat. Prognoza na XXI wiek""

Książka amerykańskiego politologa George Friedmana "Następne sto lat: prognoza na XXI wiek" aspiruje do roli poważnej pracy naukowej. I choć sprawia wrażenie solidnie opracowanego dezyderatu, to jednak de facto jest to pop-politologiczna rozprawa o tym, co może się zdarzyć, jeśli los uśmiechnie się do autora i potwierdzi jego wizje.

Do kanonu współczesnej humanistyki weszło już ukute przez wybitnego socjologa, prof. Zygmunta Baumana, pojęcie "płynnej nowoczesności". Opisuje ono rzeczywistość współczesnej cywilizacji, opartej na hipertekstualności (w sensie metaforycznym), niestabilnych więzach i swoistej "modzie na elastyczność", negującej wszystko, co stałe. Definicja prof. Baumana jest też szalenie trafna, gdy przychodzi ocenić współczesne realia geopolityczne.

Siatka globalnych połączeń i relacji między państwami czy instytucjami przechodzi właśnie proces głębokich przemian. Na arenie międzynarodowej niektórzy gracze powoli schodzą ze sceny. Inni jeszcze nie wiedzą, że ich czas dobiegł końca. Są też i tacy, którzy jeszcze stoją w cieniu, ale mają świadomość, że ich wpływy rosną. USA zachowują status globalnego hegemona, ale bardziej walczą z własną - wywołaną kryzysem finansowym - niemocą. 

Podobnie Unia Europejska, która swą rutynową wręcz niepewność co do własnej tożsamości przemienia powoli w niebezpieczne zabawy z bronią, czyli spory mogące doprowadzić do jej rozpadu. Organizacja Narodów Zjednoczonych jest już tylko karykaturą samej siebie. Bezwładne staje się NATO. A w cieniu rosną nowe potęgi - Brazylia, Chiny i Indie... A pamiętać należy, że na warstwę geopolityczną nakłada się jeszcze warstwa klimatyczna. Proces głębokich przemian stosunków ekologicznych na Ziemi trwa i nikt nie jest w stanie przewidzieć, w którą stronę się potoczy i jakie przyniesie efekty. Do kontekstu problemów ze środowiskiem naturalnym należy dopisać też malejące zasoby surowców naturalnych.


Stare przekleństwo mówi: "Obyś żył w ciekawych czasach!". I faktycznie, dla wielu ta współczesna kakofonia doznań i dojmujące poczucie braku wektora politycznego może być przytłaczająca. Odważni mogą jednak próbować snuć dalekosiężne prognozy, w myśl zasady - można milczeć, a można też pobawić się w Nostradamusa. Jeśli nie wyjdzie - trudno. A jak się uda - pomniki i ulice nazwane nazwiskiem prognosty murowane. Amerykański politolog George Friedman wybrał tę drugą możliwość. W książce "Następne 100 lat: prognozy na XXI wiek" naszkicował kompleksowy scenariusz rozwoju sytuacji globalnej. Zaznaczyć trzeba, że jest to scenariusz tyleż wiarygodny, co ocierający się o głębokie fantazje z gatunku political fiction.

Podstawowa teza książki Friedmana brzmi - przed USA rysuje się złote stulecie. Tak odważna deklaracja może dziwić, zwłaszcza w kontekście obecnych problemów i ekonomicznych, i militarnych Ameryki. Autor twierdzi jednak, że to jedynie przejściowe trudności. Przekonuje, że Stany Zjednoczone zbudowały imperium o bezprecedensowej sile i mogą kontrolować cały glob. Jednocześnie są ufundowane na racjonalnej i nastawionej na innowacje kulturze, co sprzyja rozwojowi. Oczywiście, polityka nie znosi próżni. Dlatego cieszącym się potęgą Amerykanom humor psuć będą i Rosjanie, i Meksykanie. Początkowo problemy sprawiać będzie wschodni sąsiad Polski, który stanie przed perspektywą wyludnienia i zmuszony będzie walczyć o włączenie do swojej strefy wpływów zarówno państw bałtyckich, jak i naszego kraju.

Amerykanie podejmą rękawicę i ostatecznie uda im się nie tylko rozprawić z Rosją, ale też doprowadzić do jej rozpadu. Taka prognoza nie pozostawi czytelnika obojętnym. A to dopiero początek szokujących tez Friedmana. Autor wróży też radykalny wzrost znaczenia Polski, która - według niego - stanie się regionalnym mocarstwem, o wpływach większych niż dzisiejsze Niemcy. Czytając te słowa i oceniając je z dzisiejszej perspektywy, trudno nie posądzić autora co najmniej o brak rozsądku. Żyjemy przecież w kraju, który ma problem choćby ze sprawną organizacją transportu kolejowego! Friedman chce zaś widzieć Polskę jako państwo, które ramię w ramię z Ameryką rozgrywa znakomitą partię dyplomatyczną przeciwko Rosji, która kończy się upadkiem rządzonego dziś przez Władimira Putina kraju.

Interesujące prognozy George Friedman rysuje też przed Turcją. Kraj ten, już dziś rosnący w siłę, za 20 lat ma się stać regionalnym mocarstwem, organizującym cały świat muzułmański. Wszystko to dzięki aktywnemu udziałowi w zwycięskiej wojnie z Rosją u boku USA.

Friedman analizuje też przyszłość Chin. Państwo Środka jest dziś murowanym kandydatem do roli globalnego hegemona. Pytanie brzmi: nie czy, lecz kiedy Chińczycy zajmą decydujące miejsce przy globalnym stole. Autor "Następnych stu lat..." odrzuca jednak te ideę, popisując się przy tym solidnym proamerykanizmem. Jego zdaniem, gospodarka Chin nie wytrzyma ciągłego rozwoju i zacznie się zacierać. A gdy tempo rozwoju spadnie, najmocniej odczują to już dziś skrajnie ubodzy mieszkańcy centralnych prowincji kraju. Friedman przewiduje, że może się to zakończyć nawet wewnętrznym rozpadem Chin, który zręcznie rozegrają Japonia i USA.

Takich prognoz w książce "Następne sto lat: prognozy na XXI wiek" George Friedman przygotował jeszcze mnóstwo. I trzeba przyznać, że jego praca to sprawnie napisane, sprawiające wrażenie rzetelnego dzieło. Dla polskiego czytelnika jej lektura będzie szczególnie miła. W naszej kulturze mocno zakorzenione jest przecież poczucie mesjanizmu i megalomanii narodowej, każące nam (bezpodstawnie?) widzieć Polskę jako państwo silne i wpływowe. Friedman, kreśląc wizję mocarstwowej Polski, na pewno trafił do wyobraźni wielu czytelników swojej pracy.

Trzeba jednak postawić pytanie - w jakim stopniu rozważania George'a Friedmana są realne? Autor upiera się, że w ciągu ostatnich stu lat świat wiele razy zmieniał swoje oblicze mocniej, niż ktokolwiek odważył się przypuszczać. I trudno odmówić mu racji. Tym bardziej, że we współczesnym świecie procesy polityczne - wsparte potężnymi technologiami i technikami przepływu informacji - bywają zaskakująco szybkie. Dlatego nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie oceniające realność wizji Friedmana. Nie zmienia to jednak faktu, że jego książkę można z pełnym przekonaniem zaliczyć do kategorii "humanistyczne igraszki", nie zaś "poważne badania naukowe". Właśnie dlatego, że - mówiąc w przenośni - w dynamicznym XXI w. to, co wczorajsze, jutro może być już odległe o 100 lat. Dlatego snucie rozważań, modelujących globalną sytuację geopolityczną w ciągu najbliższego stulecia, trudno uznać za cokolwiek innego niż loterię.

George Friedman, "Następne sto lat: prognoza na XXI wiek", wyd. AMF Plus Group, Warszawa 2009.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz