poniedziałek, 25 lutego 2013

Strachy na Lachy, "To"

Są takie kapele, które się nie starzeją. A nawet jeśli, to z fantazją i godnością niczym emeryci z reklam funduszy emerytalnych szalejący pod palmami. Albo tak, jak Strachy na Lachy na nowej płycie zatytułowanej "!To!".

Kupując nową płytę Strachów na Lachy, miałem pewne obawy dotyczące tego, jakie nuty popłyną z tego krążka. Poprzedni album kapeli dowodzonej przez Krzysztofa Grabowskiego, zatytułowany "doDekafonia", okazał się prawdziwym hitem. I przez wielu słuchaczy został nazwany rockową płytą dekady w Polsce. Zmierzyć się z własnym sukcesem nie jest łatwo, za to powielić już ograne schematy można od ręki. Sam Grabaż przyznał w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że taką płytę, jak "doDekafonia", nagrywa się raz na dziesięć lat. I zespół, przygotowując nowy materiał, miał świadomość, że musi pójść nieco inną drogą, by nie odgrzać tego samego kotleta. I trzeba przyznać, że Strachom udało się ominąć tę rafę, a obawy okazały się jednak niepotrzebne. Bo moim zdaniem, "!To!" jest to!

Świeżo wydany krążek pochodzącej z Piły kapeli można porównać do bombonierki, w której każda czekoladka jest inna. Znajdziemy na nim piosenki o zupełnie różnym charakterze. Żeby się o tym przekonać, wystarczy odsłuchać tę płytę od końca. Album zamyka bowiem utwór pt. "Żeby z Tobą być", którego - przyznam szczerze - po Grabażu się nie spodziewałem. Bo to piosenka wesolutka, będąca jednocześnie romantycznym wyznaniem miłości i przywiązania. Zresztą, także wypuszczony kilka miesięcy temu kawałek "Mokotów" sugerował, że nowe dzieło Strachów będzie dość lekkie w odbiorze, odległe klimatycznie od "doDekafonii" i bliższe muzyce, którą zespół prezentował na swojej drugiej płycie "Piła Tango". Jest zresztą na płycie utwór "Dreadlock Queen", który tekstowo brzmi jak proste rozwinięcie kawałka "Co się stało z Magdą K.?" z tego krążka.

Na "!To!" znajdziemy też mocne, bardzo Grabażowe muzyczne krytyki pod adresem współczesnej Polski i kondycji rodaków. Grabaż wziął na celownik m.in. polską młodzież, której w dosadnych słowach zarzuca gnuśność i to, że jest co najmniej rozpieszczona. - Nie masz mi nic do powiedzenia, czy coś się w twojej głowie tli. Identyczne świeczki bez płomienia, siedzi pokolenie Pic. Może pora się obrazić? Jesteście gorsi niż wasi starzy - grzmi wokalista Strachów w piosence "Gorsi".

A po chwili, już w kawałku "I can't get no gratisfaction" wbija jeszcze kilka ostrych szpilek. Tym razem w polskiego chama, który grasuje w internecie i kopie po kostkach każdego, kto śmie się wyróżniać i de facto uważającego, że artyści należą do niego, podobnie jak efekty ich pracy - i to za darmo.

- Wszystko powinno być za darmo, książki, teatr i płyty. Bonus za solidarność, poniżej pasa chwyty są już w cenie, masz to w cenie - gorzko punktuje Grabaż.

Jeszcze mocniej jest w utworze "Bloody Poland". Gdy usłyszałem go po raz pierwszy, miałem wrażenie, że przez pomyłkę włączyłem którąś ze starszych płyt Pidżamy Porno. Jest mocno, jest gorzko, jest celnie. Dlaczego, tego nie zdradzę. Odpowiedzi można wysłuchać na końcu tekstu.

To nie jest druga "doDekafonia", ani kopia tego, czym Strachy przez wcześniejsze lata częstowały swoich fanów. "!To!" tekstowo jest mocno osadzona w tym, co pilska kapela już pokazała, ale muzycznie wydaje się być równie zagadkowa, jak sam tytuł albumu. Ot, taki słodko-gorzki, ciężko-lekki zestaw muzyczny, razem tworzący smaczną mieszankę. Z ze słodkim wyznaniem miłosnym ("Żeby z Tobą być"), ale też z utworem dość gorzko opowiadającym o przemijaniu i nieco fatalnej miłości ("Lecz nie zdarzył się cud, żar miłości nas uwierał. Niesłodki był ten miód, nieudany fart. Doszło do mnie to, coś we mnie się wydziera. Za stary jestem dziś na Courney Love..."). Taką, która smakuje nieźle po pierwszym kęsie, ale której głęboki smak docenimy jeszcze bardziej z każdym kolejnym wypróbowaniem. Za co kapeli Grabaża należy się duży ukłon. Bo nie poszła w kierunku, który odkryli na "doDekafonii". Muzycy znaleźli dla siebie nową drogę i choć słuchając "!To!" od razu rozpoznajemy, że to Strachy na Lachy, to bez poczucia, że to już gdzieś kiedyś grali, tylko odrobinę inaczej.

Na zakończenie, podrzucam najmocniejszy moim zdaniem kawałek z nowej płyty Strachów na Lachy. "Bloody Poland" może się podobać i pod względem mocy muzyki, i pod względem zaangażowanego społecznie, gorzkiego tekstu Grabaża.

Strachy na Lachy, "Bloody Poland":





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz