wtorek, 11 stycznia 2011

Gorzkie prawdy Jana Tomasza Grossa

Jeszcze w głębokich kazamatach redakcji wydawnictwa Znak jest nowa książka prof. Jana Tomasza Grossa "Złote żniwa", a już - jak Polska długa i szeroka - szerzą się protesty. 

Prof. Gross ma w Polsce kiepską prasę. Zapracował na nią swoimi książkami. Pierwszą, która która zapewniła mu łatkę etatowego wroga polskości i Narodu Polskiego (oba słowa obowiązkowo z dużej litery, zgodnie z manierą narodowych fanatyków), byli "Sąsiedzi", opisujący masowy wojenny mord Polaków na Żydach w Jedwabnem. Drugie kontrowersyjne dzieło prof. Grossa to zaś "Strach" (którego okładka ilustruje ten post), w którym autor analizował szalejący chwilami powojenny polski antysemityzm. Teraz przyszedł czas na "Złote żniwa".

W tej pracy prof. Gross opisuje, jak to Polacy bogacili się na mieniu pomordowanych Żydów, m.in. przekopując miejsca masowych mordów w poszukiwaniu złotych zębów czy innych kosztowności. 

Książka na razie jest na etapie pracy redakcyjnej. Ale już słychać krzyki, że Gross znów szkaluje bohaterskich Polaków, ten cudowny naród, który na potęgę stawał w obronie Żydów podczas  II Wojny Światowej. Znaleźli się i tacy, który założyli antygrossową grupę na Facebooku, gdzie domagają się od Znaku wycofania publikacji. Są też i tacy, którzy atakują system mailowy wydawnictwa, blokując skrzynki pocztowe jego pracowników, chcąc w ten sposób paraliżować jego pracę. Nie ma to jak elegancja i walka na argumenty. Ale zostawmy krzykaczy, szkoda miejsca i czasu, by ich promować. 

Nie ma jeszcze "Złotych żniw", a gdy wreszcie się ukażą - trzeba będzie się zmierzyć z opisami prof. Grossa. Na wojnie, jak to na wojnie - podłość wychodziła na każdym kroku. Bywali bohaterowie, ale zdarzali się też zwykli, pospolici bandyci i cmentarne hieny. Wiele na ten temat można przeczytać choćby w wywiadzie-rzece z ks. Stanisławem Musiałem 

Póki książki nie ma na rynku, debata o niej przypomina mieszanie herbaty bez cukru z wiarą, że od miętolenia łyżką stanie się słodsza. A wszystkim rozpalonym głowom, natchnionym narodowym katolikom i obrońcom rzekomej prawdy narodowej dedykuję piosenkę Strachów na Lachy "Ten wiatrak, ta łąka" z ostatniej płyty "Dodekafonia". Krzysztof Grabaż Grabowski napisał ją pod wpływem - wstrząsającej dla niego - lektury właśnie "Sąsiadów". Warto wsłuchać się w tekst, by zrozumieć, z jak dramatyczną problematyką prof. Gross próbuje nas skonfrontować. I to uczciwie, bez zasłaniania się rzekomym dobrem narodu i obroną rzekomo zagrożonej polskości. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz