środa, 17 marca 2010

Media prawą ręką Al-Kaidy?

Jako się rzekło, zamieszczam pierwszy ze starych moich tekstów, które mimo upływu czasu nadal są aktualne. Na pierwszy ogień idzie artykuł "Media prawą ręką Al-Kaidy", który napisałem w maju 2006 r. Tyle czasu minęło... ;-)

11 września 2001 r. hasła o rzekomo dokonującym się na naszych oczach „końcu historii" zostały ostatecznie odłożone na półkę z napisem: „Naukowe pomyłki". Tego dnia dokonano najbardziej okrutnego i brutalnego zamachu terrorystycznego w dziejach świata. Fanatyczni islamscy terroryści, porwawszy samoloty pasażerskie, rozbili je o nowojorskie wieże World Trade Center i gmach Pentagonu w Waszyngtonie, pozbawiając życia ponad 3 tys. niewinnych osób.

Ten dzień stał się cezurą w światowej polityce. Wydarzenia tego wrześniowego dnia otworzyły nowy rozdział w historii świata: Największe obecnie mocarstwo polityczne i militarne, Stany Zjednoczone Ameryki, wypowiedziały terrorystom wojnę na całym globie.
W moim artykule postaram się przeanalizować sposób, w jaki terroryzm jest relacjonowany przez media. W epoce rozwijającego się globalnego społeczeństwa informacyjnego nie można bowiem pominąć (a są też głosy, że terroryzm wybitnie korzysta z potężnej pozycji mediów w społeczeństwach świata) relacji między mediami a zjawiskiem terroryzmu i efektów społecznych, jakie wywołują informacje zawarte w mediach na temat terroryzmu.
Dnia 11 września 2001r. hasła o rzekomo dokonującym się na naszych oczach „końcu historii" zostały ostatecznie odłożone na półkę z napisem: „Naukowe pomyłki". Tego dnia dokonano najbardziej okrutnego i brutalnego zamachu terrorystycznego w dziejach świata. Fanatyczni islamscy terroryści, porwawszy samoloty pasażerskie, rozbili je o nowojorskie wieże World Trade Center i gmach Pentagonu w Waszyngtonie, pozbawiając życia ponad 3 tys. niewinnych osób. Ten dzień stał się cezurą w światowej polityce. Wydarzenia tego wrześniowego dnia otworzyły nowy rozdział w historii świata: Największe obecnie mocarstwo polityczne i militarne, Stany Zjednoczone Ameryki, wypowiedziały terrorystom wojnę na całym globie. „Nie spoczniemy, dopóki nie złapiemy ostatniego złoczyńcy, knującego zamachy na niewinne osoby w imię zbrodniczej ideologii"- grzmiał po zamachu prezydent USA, George W. Bush.
Wypowiedziana przez Busha wojna z terroryzmem stała się głównym tematem światowej polityki i międzynarodowej debaty. Na tle tejże walki doszło do wielu nieporozumień, zarówno pomiędzy USA a Unią Europejską jak i pomiędzy poszczególnymi państwami UE.
W moim artykule postaram się przeanalizować sposób, w jaki terroryzm jest relacjonowany przez media. W epoce rozwijającego się globalnego społeczeństwa informacyjnego nie można bowiem pominąć (a są też głosy, że terroryzm wybitnie korzysta z potężnej pozycji mediów w społeczeństwach świata) relacji między mediami a zjawiskiem terroryzmu i efektów społecznych, jakie wywołują informacje zawarte w mediach na temat terroryzmu.
Terroryści i media - ręka w rękę
Pozycja mediów w globalnym społeczeństwie jest potężna i, co najważniejsze, ciągle przybierająca na sile
. Elliot Aronson pisze: „Truizmem jest stwierdzenie, że żyjemy w wieku środków masowego przekazu. W istocie można nawet powiedzieć, że żyjemy w wieku środków masowej perswazji." Media zajmują coraz większą rolę w życiu społeczeństw, tak na poziomie wspólnotowym, jak i jednostkowym. Media kreują opinie, poglądy, czasami budzą strach bądź uspokajają, kreują społeczne postawy. W XXI wieku media są głównym środkiem poznawczym człowieka wobec otaczającej go rzeczywistości. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że potężna pozycja mediów daje im wielką moc kulturotwórczą. Antonio Gramsci pisał niegdyś, że „pierwszeństwo wobec hegemonii politycznej ma hegemonia kulturowa." Przekładając te słowa na realia naszych czasów, klucz do zdobycia władzy nad umysłami społeczeństw leży w panowaniu nad mediami.
Terroryści doskonale wiedzą, że pozycja mediów w coraz bardziej globalizującym się świecie daje im do ręki potężne narzędzie. W 2004 r. prawdziwą plagą były porwania obcokrajowców w Iraku. Porwanych terroryści przebierali w pomarańczowe kombinezony(takie, jakie w amerykańskim obozie dla muzułmańskich więźniów Guantanamo noszą najgroźniejsi więźniowie), „odczytywali wyrok Allaha", a następnie odcinano porwanemu głowę.

Egzekucje były nagrywane, a taśmy z nagraniami „podrzucane ukradkiem" do arabskich telewizji Al- Dżazira lub Al- Arabija, emitowano je też w Internecie. Makabryczne sceny po kolei docierały do mediów całego świata, siejąc ziarno strachu. Zdjęcia z tych egzekucji wywołały w krajach Zachodu prawdziwy wstrząs, zaś liderzy Al-Kaidy osiągnęli swój cel, jakim było zastraszenie społeczeństw Zachodu. Świadomi siły oddziaływania mediów, liderzy Al-Kaidy, Osama ben Laden, Abu Musab Al-Zarkawi czy Aymann Al-Zawahiri publikują swoje komunikaty do „wojowników Dżihadu" przez Internet. Efekt propagandowy jest podobny, co w wypadku egzekucji - media na świecie momentalnie podchwytują takie oświadczenia, zaś wielu odbiorców zaczyna się obawiać, że - mówiąc kolokwialnie - „terroryści cały czas planują, jak by tu ludzi powysyłać na tamten świat". „Nagrania wideo stały się najmocniejszą bronią w rękach bojowników islamskich. Nie mogą oni pokonać USA oraz ich sojuszników na polu bitwy, ale jeśli chodzi o propagandę - zyskali widoczną przewagę" - pisze Jason Burke w brytyjskim dzienniku „The Guardian".
„Media szukają sensacji, która przyciągnie widza. W tym celu operują wszelkimi dostępnymi materiałami w przemyślany sposób. Poszukują mocnych materiałów", pisze autor książki o terroryzmie, Tomasz Białek. Twarde realia ekonomiczne wymuszają na mediach dążenia, by zdobyć jak największą liczbę odbiorców i tym samym zapewniać sobie jak najwyższe dochody od reklamodawców. Terroryzm zaś jest zjawiskiem niezwykle medialnym i prezentowanie informacji z nim związanych gwarantuje wysoką oglądalność. W ten sposób terroryzm i media żyją ze sobą w symbiozie - „terroryści pragną trafiać ze swoim przekazem nie tylko do tych, którzy chcą ich słuchać, ale i do tych, którzy nie chcą, bo to szczególnie do tej drugiej grupy jest kierowane ich przesłanie. Sam zamach nie jest celem samym w sobie, liczy się też jego przesłanie. Ale przesłanie to nie jest wcale łatwo przekazać. Wynika to z faktu, że w większości przypadków polują po prostu na sensację, a sensacyjny i widowiskowy jest sam zamach i jego skutki, a nie to, co zamachowcy chcą przekazać. Ich przesłanie tonie w potoku informacji, więc starają się jeszcze bardziej, by "wejść na antenę". Okazuje się więc, że media w pewien sposób przyczyniają się do eskalacji terroryzmu". Dzięki temu media zyskują zaś więcej nośnych informacji do przekazania.
Etyka dziennikarska wobec relacjonowania terroryzmu
Kodeksy etyki dziennikarskiej na całym świecie zawierają zapis o konieczności odpowiedzialnego zdobywania i prezentowania informacji przez media. W świecie, w którym media posiadają potężna pozycję (która na dodatek ciągle rośnie), konieczność pamiętania o podstawach dziennikarskiej etyki staje się więc coraz bardziej istotna. Jak pisze Bartłomiej Golka: „Wpływ mediów rośnie i przytłacza inne źródła informacji - szkołę, rodzinę, kościoły. Zrozumienie tego faktu uświadamia nam, że problem etyki ludzi dysponujących tą potęgą porównywalny jest do problemu etyki naukowców, zajmujących się fizyką nuklearną czy genetyką, jeśli nie większy. W rękach dziennikarzy znajdują się przecież środki umożliwiające manipulowanie świadomością milionów ludzi, a przecież dobór rąk bardzo często pozostaje kwestią przypadku wspieranego demagogicznymi sloganami o prawie każdego dziennikarza do niemal pełnej swobody czynienia tego, co uzna za stosowne." Jednak w realiach ekonomicznych XXI wieku postulat o wzroście znaczenia etyki dziennikarskiej musi zetrzeć się z realiami wolnego rynku i presji pieniądza. Media podlegają takim samym regułom ekonomicznym jak inne podmioty i muszą być przede wszystkim rentowne. Dlatego coraz częstszą praktyką jest informowanie w sposób szokujący, dosadny, często wręcz drastyczny. W mediach (zwłaszcza elektronicznych) dominują przekazy kontrowersyjne, sensacyjne, nie uciekające od scen przemocy. Takie informacje zapewniają bowiem utrzymanie widza w napięciu i przyciągnięcie go do kolejnego serwisu informacyjnego. Odpowiedzialność za emitowany przekaz i pokazywane informacje coraz częściej ustępuje presji komercyjnej także z powodu dążenia redakcji medium do zdobycia jakiejś informacji szybciej od konkurencji. Żeby zobrazować problem, o którym piszę wyżej, podam pewien przykład historyczny:
Mamy dzień 13 października 1977 r. Porwany zostaje samolot Lufthansy, z 91 osobami na pokładzie. Porwana maszyna kilkakrotnie ląduje na lotniskach miast Środkowego Wschodu, porywacze jednak nigdzie nie zatrzymali się na dłużej. Po kilku godzinach kluczenia porwana maszyna zatrzymała się w stolicy Somalii, Mogadiszu. Za porwaną maszyną w tajemnicy krążył samolot z elitarną niemiecką jednostką antyterrorystyczną - GSG 9. Zanim rozpoczęła się akcja odbicia zakładników, doszło do tragedii, za którą odpowiedzialność ponosili przedstawiciele mediów. Otóż, pilot porwanego samolotu, Jurgen Schumann, w tajemnicy przed porywaczami zdołał przekazać drogą radiową informacje o terrorystach. Do informacji tych dotarli też dziennikarze i natychmiast je opublikowali, ujawniając ich źródło. Pilot przypłacił życiem beztroskę dziennikarzy, gdyż terroryści oczywiście wysłuchali tych informacji.
Ta historia pokazuje, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na mediach i jak wiele krzywdy może wyrządzić dziennikarska pogoń za informacją.
Innym aspektem odpowiedzialności mediów jest kwestia „manipulacji strachem". Jak pisze Tomasz Białek, „skala obecnego terroryzmu sprawia, że media interesują np. różnymi oświadczeniami organizacji terrorystycznych, nawet jeżeli zamach nie nastąpił. Koronny przykład takiej sytuacji to przekazywanie o w pewnych odstępach czasu oświadczeń Al- Kaidy czy jej lidera, Osamy ben Ladena. W ten sposób media, przekazując je, nieświadomie (lub świadomie) uczestniczą w stosowaniu jednej z metod terrorystycznych, jaką jest zastraszanie społeczeństwa. Z wielu informacji wynika też, że brak zainteresowania mediów może wpłynąć na wstrzymanie przez terrorystów jakiegoś aktu terroru." W ten sposób media, eskalując poziom strachu - często nieadekwatnie do poziomu rzeczywistego zagrożenia zamachem - mogą powodować wiele niepożądanych skutków. Od tego, co Ulrich Beck nazywa „podcinaniem korzeni demokracji", czyli „milczącej akceptacji ludzi na „zawieszanie" swobód obywatelskich w imię zapewnienia bezpieczeństwa", po osłabienie zdolności obronnych społeczeństwa, m.in. przez postępujące pogłębianie się społecznej nieufności i patrzenia na innych jak na potencjalnych zamachowców. „W efekcie nieuzasadnionego lęku, degradacji ulega kapitał społeczny, jeden z najważniejszych zasobów, jakim dysponują ludzkie zbiorowości wystawione na nadzwyczajne kryzysy."
Niestety, coraz częstszym przypadkiem w mediach jest ustępowanie etyki dziennikarskiej takim czynnikom jak realia ekonomiczne czy hasła o nieskrępowanej wolności słowa dla mediów. Zwłaszcza to ostatnie wydaje mi się dość niebezpieczne, bowiem media absolutyzując postulaty o swobodzie mówienia o wszystkim, co tylko uznają za ważne, tracą instynkt odpowiedzialności za podane informacje. Posłużę się tu przykładem, żeby zobrazować problem: W 1985r. terroryści Abu Abbasa z Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny uprowadzili włoski statek pasażerski „Achille Lauro", zabijając Amerykanina żydowskiego pochodzenia, Leona Klinghoffera. Po negocjacjach Jasera Arafata, terroryści opuścili statek i zbiegli. Wszyscy porywacze w tydzień po zamachu zostali zgładzeni przez amerykańskie służby specjalne. Abu Abbas zdołał się ukryć, Amerykanie wyznaczyli za jego głowę 250 tys. USD. Tymczasem, w siedem miesięcy po porwaniu statku, dziennikarze amerykańskiej telewizji NBC bez problemów dotarli do Abbasa (co nie udało się CIA) i zrobili z nim wywiad. Oczywiście nie poinformowali wcześniej władz o swoich zamiarach, tym samym zachowali się, jak gdyby byli ponad prawem.
Ta historia pokazuje, że w obliczu potężnej siły współczesnych mediów etyka dziennikarska powinna być egzekwowana z większą siłą. Niestety, jak starałem się pokazać wyżej, zasady etyczne coraz częściej ustępują „pogoni za newsem" i presji ekonomicznej. Tym samym stwarza się wielkie pole do nadużyć, przez które media w przyszłości mogą ponieść poważne konsekwencje.
Co z tymi mediami?
Jak pokazują wyliczenia amerykańskiego Center For Diseases Control, prawdopodobieństwo śmierci w zamachu wynosi 1 do 88 tys. Bardziej realna jest przypadkowa śmierć spowodowana upadkiem z drabiny (1 do 10 tys.). Terroryzm więc, choć jest niewątpliwie plagą naszych czasów, nie jest zagrożeniem tej rangi, w jakiej prezentują go media. Dodatkowo, media informując o terroryzmie (czy to o zagrożeniu atakiem, czy to pokazując skutki zamachów), coraz częściej mijają się z podstawowymi wymogami dziennikarskiej etyki, co w obliczu rosnącej potęgi mediów musi niepokoić.
Można też wysuwać wobec mediów oskarżenia o nieświadome nakręcanie spirali terroryzmu: „Ciekawym dowodem na symbiozę mediów z terroryzmem jest fakt, że w rejonach świata, w których media nie są ogólnodostępne, problem terroryzmu jest bardzo ograniczony. Akty nielegitymizowanej przemocy o podłożu ideologicznym bez jakiegoś nośnika informacyjnego stają się tam tylko lokalnym problemem. Brak szerszej rzeszy potencjalnych odbiorców takiej działalności powoduje to, że często sama zostaje ona zduszona w zarodku przez władzę bądź sama zanika." Oczywiście oskarżanie mediów o prokurowanie zamachów terrorystycznych byłoby głupotą o kosmicznym wymiarze. Tym niemniej jednak, w obliczu faktu powszechnego dostępu do telewizji i jednocześnie faktu, że ok. 80 % telewidzów nie do końca rozumie przekazywane informacje, zapamiętując jedynie prezentowane w informacjach wydarzenia, pole manipulacji w mediach w kontekście informowania o terroryzmie przy słabnącej atencji dla zasad etyki dziennikarskiej rodzi się ogromne. Władza polityczna zaś, która w obecnych czasach wykazuje tendencje do legitymizowania samej siebie poprzez zapewnianie obywateli, iż jest w stanie doskonale zapewnić społeczne bezpieczeństwo, może z chęcią połakomić się, by przy okazji informowania przez media o terroryzmie nachalnie wymuszać gloryfikowanie działań władz. A to już jest wprost zagrożenie dla fundamentów demokracji.
Niech słowa francuskiego filozofa, Andre Glucksmanna, będące puentą mojego artykułu, zabrzmią jak przestroga i wezwanie do refleksji nad rolą mediów we współczesnym świecie, który coraz bardziej przypomina (o ile już nią nie jest) wieszczoną przez Marshalla McLuhana „globalną wioskę":
„Okazuje się jednak, że potencjalne zagrożenie walizkową bombą jądrową czy wąglikiem jest niezwykle medialne, dając ekspertom wszelkiej maści okazję do wypowiadania się o łatwości przygotowania takiego zamachu, epatowania apokaliptycznymi wizjami skutków... W przypadku broni masowego rażenia i terroryzmu to media oraz eksperci w nich występujący przejmują rolę terrorystów, wzniecając strach nieproporcjonalny do istniejącego ryzyka."


Źródła:
1) Aronson Elliot, Człowiek- istota społeczna, Warszawa 2001
2) Beck Ulrich, Kiedy demokracja pożera wolność, Forum( 31/ 2005)
3) Bendyk Edwin, Zatruta studnia .Rzecz o władzy i wolności, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2002
4) Bendyk Edwin, Nowe spotkania z Frankensteinem, „Niezbędnik Inteligenta", Polityka (37/2005)
5) Białek Tomasz, Terroryzm-manipulacja strachem, Studio EMKA, Warszawa 2005
6) Burke Jason, Teatr terroru, Forum(50/ 2004)
7) Golka Bartłomiej, Etyka dziennikarska- utopia czy ratunek? [w: ] Dobrzycki Wojciech, Stosunki międzynarodowe i polityka, Warszawa 1995
8) Sierakowski Sławomir, Lewica bez języka, Polityka(35/2005)

fot. sxc.hu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz