niedziela, 26 czerwca 2016

Jacek Hugo-Bader, "Skucha"

fot. Wydawnictwo Czarne.
Jacek Hugo-Bader to reporter, wobec książek którego nie sposób przejść obojętnie. Jednych doprowadza do szewskiej pasji swoimi pisarskimi manierami, drugich zachwyca ostrością spojrzenia na sprawy, które porusza w swoich książkach. W książce “Skucha”, reporter stanął na wysokości zadania, tworząc reportaż - kalejdoskop nie tylko ludzkich losów, ale też losów Polski po 1989 r.

Skucha - to ładne, ale nieco zapomniane już słowo. Co oznacza? Jak podaje słownik języka PWN, skucha to “w zabawach dziecięcych: pomyłka, potknięcie powodujące utratę punktów lub dopuszczenie przeciwnika do gry. I chyba nie ma lepszego, które oddawałoby sens opowieści snutej przez Hugo-Badera w książce.

środa, 30 marca 2016

Cezary Łazarewicz, "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka"

czarne.com.pl
"Żeby nie było śladów" Cezarego Łazarewicza to książka, przez którą wielu czytelników w trakcie lektury może zawyć z bólu. 

Wyobraź sobie, czytelniku, że w ciepły majowy dzień idziesz ze znajomymi do centrum Warszawy, aby odetchnąć po maturze. Trochę się wygłupiacie, może wcześniej wypiliście po piwie (lub kilku), może uraczyliście się innymi, nie do końca legalnymi środkami... W końcu młodość lubi się wyszumieć, a matura niesie ze sobą ogromny stres (tutaj podkreślam: nie usprawiedliwiam, a jedynie staram się zrekonstruować zdarzenia). 

czwartek, 11 czerwca 2015

Jakub Błaszczykowski, Małgorzata Domagalik, "Kuba. Autobiografia"

To jest mocna książka. Rzadko się zdarza, aby sportowy celebryta odsłonił kulisy swojego prywatnego życia i podzielił się opowieścią o tragedii, której doświadczył jako dziecko. Bez lukrowania, bez uników, maksymalnie szczerze.

Jaki jest stereotypowy wizerunek piłkarza? Najczęściej futboliści są widziani jako nieco zmanierowani, bogaci ludzie, którzy nie mają wiele ciekawego do powiedzenia. Po meczach najczęściej opowiadają, że rywal był trudny, że dali sobie radę, a teraz trzeba już pracować nad przygotowaniami do kolejnego spotkania. A między treningami zazwyczaj, jak kiedyś barwnie określił to nieobecny już w polskiej piłce Janusz Wojciechowski, ganiają z małymi torebeczkami po galeriach handlowych i szaleją na zakupach. 

sobota, 10 stycznia 2015

#52booksin52weeks

Jak wielu z Was (o ile jest Was tutaj tylu, by móc mówić o wielu) doskonale wie, najczęściej postanowienia noworoczne są po to, by je łamać. Ale na przełomie roku ubiegłego i obecnego w szerokim nurcie informacji pojawiło się takie postanowienie, które złamać wręcz nie wypada. I postanowiłem, że też wezmę się z nim za bary. 

Czego na ogół życzą sobie ludzie na Nowy Rok, co chcą osiągnąć? Jedno marzenie to rzucić palenie. Nieliczni zwyciężają, bo i rywal trudny - choć umówmy się, że tak samo trudny, co głupio wpuszczony na własne podwórko i weź później go wywal... Ale da się, o czym autor tekstu sam dobrze wie i czasem nawet tym się pyszni.

Marzy się też ludziom, aby schudnąć. Tutaj też marzenie może być siłą sprawczą, ale później trzeba już zejść z chmur na ziemię. Zabrać się do kupy, zacząć robić pompki, brzuszki, może wyjść z domu i zacząć biegać zgodnie z planem treningowym. A także (a może przede wszystkim?) zadbać o właściwą dietę, w tym o dobre pory jedzenia. W dzisiejszych czasach i przy oceanie rzetelnej wiedzy (uwaga, tutaj kolejne zadanie - tę wiedzę też trzeba umieć znaleźć!), to naprawdę żadna sztuka, by dowiedzieć się, co jeść, jak jeść, kiedy jeść, po co ta męka i dlaczego ta udręka, żeby później cieszyć się widokiem na własne kolana niezmąconym przez tłuszczowy pagórek anektujący stopniowe okolice pępka. I z odchudzaniem jest podobnie jak z rzucaniem palenia - łatwo nie będzie, ale można i warto.

Wszystko pięknie, ale też nie ukrywajmy - to już było, a pewnie też będzie. Takie w końcu mamy czasy, że bardzo wielu ludzi chce być zdrowym i szczupłym, bo to trendy. Czasem wręcz aż do przesady, nie zostawiając sobie marginesu na zwykłe ludzkie niedoskonałości. Ale ja nie o tym chciałem... Wracając do głównego wątku, na początku stycznia br. w mediach społecznościowych moją uwagę zwrócił hashtag #52booksin52weeks. Nie trzeba tutaj wiele tłumaczyć - chodzi o takie noworoczne postanowienie, w myśl którego w ciągu roku zaliczymy 52 przeczytane książki, czyli jedną na tydzień.

I jak tak sobie pomyślę na chłodno o tym wyzwaniu czy bardziej postanowieniu na Nowy Rok, to... Co tam rzucanie palenia! Czymże jest stosowanie diety i gubienie zbędnych kilogramów! Przeczytać jedną książkę tygodniowo - to jest dopiero wyzwanie! Bo czasu mało, bo kiedy czytać, skoro tyle pracy, bo przecież wieczorami trzeba obrobić newsfeed na Facebooku (mam wrażenie, że dla niektórych pominięcie punktu codziennej rutyny pt. "Przeglądam Fejsa" generuje jakiś dziwny strach, że za karę ktoś usunie im konto, inaczej nie potrafię wyjaśnić tego nawyku). Bo gotowanie, bo sprzątanie, bo sprawy różne, bo fitness, bo nadgodziny w pracy, bo korki, bo globalne ocieplenie...

Wymówek jest zawsze sporo. Każda jedna i wszystkie razem wzięte to idealny środek do samooszukiwania. W końcu łatwiej coś sobie zracjonalizować, kiedy polegniemy w realizacji swojego postanowienia niż podjąć pewien wysiłek, aby dać sobie radę z jego utrzymaniem, prawda?

Żeby rzucić palenie, można kupić w aptece środek wspomagający organizm podczas odstawiania nikotyny. Tanie to nie jest, smaczne tym bardziej, trzeba trochę samozaparcia, ale da się zrobić. Podobnie z ćwiczeniami - jak nie da się w domu, to często korpo daje w pakiecie socjalnym kartę uprawniającą do tanich jak barszcz seansów na siłowni czy na tańcach. I skoro dają, to przecież głupio nie wziąć i tak zorganizować sobie czasu, by dobrze wykorzystać tę możliwość.

A czytanie? Czytanie samo się nie obroni. Książek w aptece nie sprzedają, na siłowni czytać można (nawet warto, np. na stepperze), ale najpierw trzeba przynieść sobie coś do czytania. W domu podobnie - trzeba znaleźć czas, zorganizować go sobie, by móc skupić się na czytaniu, a co za tym idzie - skupić się, otworzyć wyobraźnię, dać opowieści z powieści lub faktom z biografii czy reportażu zrobić przyjemny bałagan w głowie. A później to przetrawić, przyswoić, przemyśleć, wyciągnąć wnioski, na bazie nowej wiedzy dokleić nowy kawałeczek swojej tożsamości. Kto wie, czy nie lepszej niż ta przed lekturą.

I dlatego właśnie to tak trudne zadanie. Ale sądzę, że naprawdę warto. Dlatego publicznie deklaruję, że wchodzę w zadanie #52booksin52weeks. Pierwsza książka już za mną, to "Drach" Szczepana Twardocha, którego okładka ilustruje ten post. Nie każdą zrecenzuję, bo też nie o każdej będę potrafił coś napisać, ale w miarę możliwości będę tutaj podrzucał listę lektur.

Wchodzicie w tę umowę i sami zapiszecie się do udziału w zabawie #52booksin52weeks?

środa, 31 grudnia 2014

Oby to był rok tak dobry, jak Wasza ulubiona książka. Wszystkiego najlepszego na 2015 rok!

fot. freeimages.com.
Co tu dużo pisać - w kończącym się już 2014 r. w Księgarni Pod Nabiałem gościłem bardzo rzadko. Nie mogę obiecać, że w nowym roku się poprawię, za to z przyjemnością złożę Wam, szanownym Czytelnikom (wiem, że tutaj bywacie) najlepsze życzenia noworoczne.

Nie będę życzył dobrych książek, bo to oczywiste, że każdy, kto odwiedza tego bloga, ma nosa do świetnej literatury i wie, gdzie leżą konfitury w postaci dobrych powieści, reportaży czy biografii.

Życzę Wam za to, aby było dobrze. Aby było spokojnie. Aby było radośnie i tak, że zapamięta się te chwile na lata - ale tylko w dobrej pamięci. Żebyście mieli czas (jak najwięcej!) na lektury, które Was kuszą i pieniądze, aby czasem móc po prostu pójść do księgarni i kupić tę książkę (lub nawet te książki), na które macie ochotę.

I tak po prostu, zwyczajnie - żeby to był dobry rok, na pewno nie gorszy od tego, który już się kończy, a tam, gdzie się da, nawet lepszy. Wszystkiego dobrego!

czwartek, 31 lipca 2014

Anna Herbich, "Dziewczyny z Powstania"

fot. Wydawnictwo Znak. 
Gdy zbliża się kolejna rocznica Powstania Warszawskiego, półki w księgarniach uginają się pod ciężarem związanych z tym wydarzeniem książek czy specjalnych publikacji. W tym zalewie warto wyłowić jedną książkę. Szczerą i opartą na opowieściach kobiet, które Powstanie przeżyły. To praca “Dziewczyny z Powstania” wydana przez krakowski Znak. 

O Powstaniu Warszawskim mówi się w Polsce często i dużo. Rzecz jasna tym więcej, im bliżej jest do kolejnej rocznicy wybuchu tej dramatycznej w skutkach bitwy. Mniej lub bardziej wojowniczy politycy czy komentatorzy perorują na temat sensu tej walki, spierają się, kłócą… Zdarzało się, że polityczni przeciwnicy aktualnej władzy wyzywali, obrażali i wygwizdywali jej przedstawicieli podczas oficjalnych obchodów rocznicowych w Warszawie. Ot, zwykła polska codzienność i upiorny taniec na grobach ludzi, którzy życie za ten kraj oddali, by dziś spoceni panowie mogli targać się po szczękach i licytować się na to, kto obejmie rząd dusz w Polsce. 

środa, 16 lipca 2014

Jacek Hugo-Bader, "Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak"

fot. Wydawnictwo Znak.

Wysokie góry, adrenalina, braterstwo liny, polskie piekiełko, śmierć. Do tego wybitny reporter, który przygląda się wyprawie górskiej i którego obecność rosnące napięcia. Z takiej mieszanki musiała powstać praca co najmniej kontrowersyjna. I taka właśnie jest książka “Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak” autorstwa Jacka Hugo-Badera.

Jacek Hugo-Bader w swojej karierze reporterskiej miewał różne szalone pomysły, by przypomnieć ten o całkiem na serio i dosłownym wcieleniu się w bezdomnego żebraka. I gdy przeprowadzić, tak czysto teoretycznie, eksperyment myślowy z pytaniem: “Który z polskich reporterów pojechałby na Broad Peak zbierać materiał do reportażu”, sądzę, że w 8 na 10 przypadków pytany wybrałby właśnie Hugo-Badera. Ewentualnie Wojciecha Jagielskiego, ale ten kolejny wybitny polski mistrz reportażu preferuje raczej cieplejsze i bardziej narażone wojną tereny. 

środa, 9 lipca 2014

Bierzcie na wakacje i czytajcie to wszyscy

Jako się rzekło, tak się dzieje. Do grona blogujących w Księgarni Pod Nabiałem dołączyła Kasia. Była już na blogu w roli autorki, debiutując recenzją “Stacji Muranów”, a regularnie bywa jako czytelniczka. Teraz znów jest na łamach jako pisząca, co bardzo mnie cieszy i budzi zupełnie uzasadnioną nadzieję, że zacznie pojawiać się częściej. Cieszy mnie nie tylko dlatego, że ma dobre pióro, ale przede wszystkim dlatego, że ma nosa do dobrych książek. 

A tak się składa, że wakacje to dobry czas i do nadrabiania czytelniczych zaległości, i do odkrywania nowych książek, nowych autorów, nowych literackich światów i bohaterów. Wymyśliliśmy zatem z Kasią, że skoro różne tygodniki silą się na wchodzenie w rolę tych, którzy wiedzą lepiej, co czytać w wakacje, to my tym bardziej. Bo my też wiemy, a jest bardzo możliwe, że wiemy lepiej. I mamy na to dowody, których pierwszą porcję znajdziecie poniżej. 

Polecimy Wam łącznie cztery książki - dwie od niej i dwie ode mnie. Marzy nam się (ale tak cichutko, skromnie), że po lekturze tego tekstu obierzecie kurs na najbliższą księgarnię, kupicie którąś z polecanych przez nas książek (kupcie wszystkie!) i zabierzecie je ze sobą na wakacje. A jak wrócicie, to nie zapomnicie napisać do nas maila z podziękowaniami, a przy okazji zlinkować naszego bloga w mediach społecznościowych, ku wiecznej chwale nas, moli książkowych, wyrytej w pamięci serwerów Facebooka czy Google. 

czwartek, 5 czerwca 2014

Luke Harding, "Polowanie na Snowdena"

fot. wydawnictwo Wielka Litera.
Kim jesteś, Edwardzie Snowden? Dlaczego wywołałeś jeden z największych w historii skandali ze służbami specjalnymi w tle? Z idealizmu czy dlatego, bo zdradziłeś swój kraj? Te pytania od roku nurtują opinię publiczną na świecie. Próbę dostarczenia odpowiedzi podjął w książce "Polowanie na Snowdena" dziennikarz z Wielkiej Brytanii, Luke Harding.

W chwili, gdy to czytacie, możecie być podsłuchiwani on-line. W chwili, gdy piszę ten tekst - a tworzę go w chmurowym pliku Google Docs - moje kroki również mogą być przechwytywane drogą cyfrową. I poddane analizie nie tylko przez Google. To, że wielcy dostawcy usług internetowych, jak Google właśnie, a także Facebook, Apple czy Microsoft nicują e-życie każdego ze swoich użytkowników, - to wiadomo od wielu lat. I truizmem stało się stwierdzenie, że w internecie nie ma darmowych usług świadczonych przez wielkie korporacje. Każdy płaci za nie informacjami o sobie samym, pozwalając profilować siebie jako wymierzony co do milimetra cel reklamowy.

sobota, 31 maja 2014

Jan Komasa, "Powstanie Warszawskie"


Powiedzieć o tym filmie, że jest mocny i wstrząsa widzem, to nie powiedzieć nic. 

Długo się zbierałem do napisania tego tekstu. Nie wiedziałem, czy w ogóle powinienem. Zresztą nadal tego nie wiem. Żeby się zmierzyć z tak poważnym tematem - trzeba wiedzieć dokładnie, co chce się powiedzieć i znaleźć do tego odpowiedni język. Dojrzały, ale bez patosu. Mocny, ale bez przesady. Krytyczny, ale nie krytykancki. Nie jestem pewien, w tym tekście udała mi się ta sztuka. Ale zawsze warto spróbować. Minęły dwa tygodnie, odkąd obejrzałem "Powstanie Warszawskie". Wydaje mi się, że to odpowiedni czas, by podjąć próbę napisania o nim kilku słów bez zbędnych emocji. Czy się udało, to już ocenicie sami.

poniedziałek, 5 maja 2014

Dariusz Rosiak, "Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista"

Nie jest łatwo pisać o historii Polski po 1989 r. i losach tych, którzy za komuny byli świniami, ale w demokratycznej Polsce często pozostali na piedestale. Dariusz Rosiak w książce "Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista" uczy, że w ocenie minionych lat warto zachować umiar. Bo nie wszystko jest takie proste, a życiorysy ludzi żyjących w poprzednim systemie są tak skomplikowane, że dziś trudne do zrozumienia. 

Na początek dygresja dotycząca współczesnej kultury, sposobów komunikacji i tematów, które rozpalają wyobraźnię typowego współczesnego i typowej współczesnej. Bardzo dużo miejsca poświęca się spadającym zasięgom fanpage’y na Facebooku, trwają dyskusje, czy Google “dobije” swoje Google+ czy też pozwoli mu przetrwać, choć w zmienionej formie. Firma z sektora nowych technologii i IT, mowa tu o Facebooku, wydają prawie 20 mld dolarów (!!!) na komunikator internetowy, bo.. tak. Bo tak jej pasuje do strategii biznesowej lub, po prostu, nie chce dopuścić, by obiecująca aplikacja wpadła w ręce konkurenta, więc wyciąga grube miliardy dolarów, aby pokrzyżować komuś szyki. Mnóstwo papieru i stron internetowych zapisuje się rozważaniami o nowych modelach iPhone’a, o tym, jak rzekomo fantastyczne są media społecznościowe i jak wiele dobroci oraz mądrości płynie do nas z polskiej blogosfery. 

niedziela, 2 lutego 2014

Teresa Torańska, "Smoleńsk"


Dawno nie czytałem książki tak bolesnej, że aż wymagającej tego, by co jakiś czas przerywać lekturę. Tak gęsty od bólu, emocji i żalu jest "Smoleńsk" Teresy Torańskiej - ostatnia książka zmarłej w 2013 r. jednej z najwybitniejszych polskich dziennikarek. 

"Smoleńsk" Teresy Torańskiej to zbiór trzydziestu wywiadów. Autorka rozmawiała z urzędnikami, którzy byli bardzo zaangażowani w proces sprowadzania ciał ofiar do Polski. Rozmawiała z politykami PiS, którzy towarzyszyli Jarosławowi Kaczyńskiemu na miejscu katastrofy. Rozmawiała też z rodzinami ofiar tej tragedii. W planach Torańska miała też kilka innych rozmów, m.in. z premierem Donaldem Tuskiem. Niestety, śmierć autorki przekreśliła te plany. I wydawca - warszawska Wielka Litera - uporządkował dorobek autorki związany z tą książką i wydał wszystko, co Torańska zostawiła po sobie przygotowując tę publikację. W tomie nie znalazła się zaś rozmowa z Adamem Bielanem. Były spin doktor PiS nie zgodził się na publikację, bo fragmenty jego rozmowy z Teresą Torańską ukazały się w "Newsweeku". Bielan upierał się, że wywiad ten został opublikowany bez jego autoryzacji i wydawca zdecydował, że na kartach "Smoleńska" tej rozmowy zabraknie. Tyle technikaliów. Choć przyznaję szczerze, że gdyby pisanie o książce można było zakończyć na podaniu prostych o niej faktów, to w tym miejscu odszedłbym od klawiatury i zostawił ten tekst taki, jaki jest. 

niedziela, 12 stycznia 2014

Beata Chomątowska, "Stacja Muranów"


Warszawski Muranów. Miejsce, które - jak cała stolica Polski - jest pomnikiem historii. Miejscem szczególnym, bo to osiedle powstało na zgliszczach getta w Warszawie. I do dziś można tam znaleźć ślady dawnego życia, dawnej kultury i mieszkańców tego miejsca. 

O losach Muranowa - zwłaszcza tych powojennych - opowiada Beata Chomątowska w fascynującej, wydanej przez Wydawnictwo Czarne książce pt. "Stacja Muranów". Idę o zakład, że każdy z Was, kto przeczyta tę pozycję, po lekturze powie, że odcisnęła ona naprawdę mocny ślad na Waszej wrażliwości czy na postrzeganiu Warszawy, a także na postrzeganiu dziejów Żydów w Polsce. A na początek zachęcam do lektury recenzji, którą napisała Katarzyna Klein, a mnie przypadła przyjemność dołożenia kilku słów od siebie. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Constantine Kurz i Frank Rieger, "Pożeracze danych. O zawłaszczaniu naszych danych i o tym, jak odzyskać nad nimi kontrolę"

fot. Wydawnictwo Muza.
Jarosław Makowski pisał swego czasu o swoim pożegnaniu z Facebookiem. W swoim tekście przekonywał, że życie prowadzone poza zasięgiem tej obecnie najpopularniejszej na świecie sieci społecznościowej jest bardziej prawdziwe, bo nie opiera się na wirtualnych przeżyciach i znajomościach. 

Rzeczywistość dopisała do tekstu Makowskiego kolejne rozdziały, które każą na poważnie zastanowić się nad sposobem, w jaki korzystamy nie tylko z mediów społecznościowych, ale też internetu w ogóle. Zwłaszcza z usług, które dostarczają największe firmy na rynku. Ich autorem jest Amerykanin Edward Snowden, były pracownik agencji wywiadowczej NSA. Ujawnił, że służby specjalne z USA (wspólnie z kolegami po fachu z Europy) na potęgę nadzorują i inwigilują przepływ informacji, które krążą przez łącza i serwery gigantów sfery IT z USA, jak Facebook, Google, Microsoft, Skype czy Yahoo!. Z kolejnych dostarczanych przez Snowdena informacji i wycinków z posiadanych przez niego dokumentów wynika, że Amerykanie ochoczo inwigilowali też przywódców państw Europy, np. kanclerz Niemiec Angelę Merkel, a ich ambasady na Starym Kontynencie są wyposażone w zaawansowane urządzenia podsłuchowe. 

niedziela, 6 października 2013

Rachel Cusk, "Po. O małżeństwie i rozstaniu"

Dawno nie czytałem tak trudnej książki. “Po” autorstwa Rachel Cusk jest opowieścią skomplikowaną, najeżoną trudnymi, gęstymi emocjami, pełną zakrętów. To nie jest książka, którą można przeczytać i o niej zapomnieć. Ta lektura potrafi wryć się w pamięć.

Rozstania z partnerem bolą. Teoretycznie każdy chce, aby jego aktualny związek był tym ostatnim, tym na całe życie. A jednak często bywa tak, jak powiedział Wiesław Myśliwski w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej”. Oddając z grubsza sens jego myśli - ludzie jednoczą się w związku z nadzieją, czują się mocni i bliscy, a tak często ta początkowa radość prowadzi do osobistej tragedii rozstania czy rozwodu. Szczęśliwi ci, którzy tego nie przeżyli. Mądrzejsi ci, którzy przeżyli i dzięki temu stali się lepsi. Najszczęśliwsi ci, którzy to przeżyli, dzięki temu stali się lepsi, a później poznali miłość swego życia. I wiedzą, że blizny z przeszłości będą dla nich źródłem mądrości. I że teraz już na pewno nowa miłość będzie tą jedyną, na zawsze, tą prawdziwą. Coś o tym wiem.